Odkryliśmy Beskid Niski czyli „SŁOWAK na Głównym Szlaku Beskidzkim” (po raz drugi!)

Nasz projekt przemierzenia Głównego Szlaku Beskidzkiego (GSB) ze wschodu na zachód, czyli od Wołosatego (w Bieszczadach) aż po Ustroń trwa już drugi rok i tym razem odbywał się w dniach od 9 do 16 lipca 2019 roku. Grupa 14 uczniów (w tym dwoje już absolwentów) pod opieką prof. Krzysztofa Kwietnia (głównego pomysłodawcy i lidera) i prof. Macieja Burzyka (pomocnika lidera i muzykanta) wraz z gościem specjalnym (absolwentem Olkiem Sikorą) przeszła w tym roku łącznie ponad 130 km, podziwiając jedne z najdzikszych zakątków naszego pięknego kraju, położone pomiędzy Rymanowem-Zdrój a Krynicą. Beskid Niski BYŁ dla większości z nas zupełnie nieznanym pasmem Beskidów – przymiotnik „niski” sugerował, że raczej niewiele ciekawego się zdarzy, jednak co chwilę byliśmy mile zaskakiwani…

Rymanów-Zdrój to początek (a także zeszłoroczny koniec) wędrówki – sympatyczna uzdrowiskowa miejscowość. Tu wchodzimy na czerwony szlak zwany Głównym Szlakiem Beskidzkim. Kolejnym punktem jest Iwonicz-Zdrój – zadbany i stateczny z piękną pijalnią wód mineralnych. Dalej już góry i zaraz pierwsza – majestatyczna Cergowa (716 m n.p.m.), na którą prowadzi miejscami bardzo stroma ścieżka. Drewniana wieża na szczycie zapewnia fantastyczną panoramę m.in. na widoczną w oddali Lackową. Znacznie poniżej – wizyta w pustelni św. Jana z Dukli i jeszcze parę kilometrów do upragnionego noclegu w Chyrowej. Tam – opowieści naszego gospodarza o trudnej historii tej ziemi i niezwykłych jej mieszkańcach – Łemkach. Ślady tej historii to niewielka ale urokliwa cerkiew, którą mamy okazję zwiedzić, podziwiając oryginalny ikonostas i niezwykłe sklepienie. Dalej długa wędrówka przez Kąty (najniżej położoną miejscowość na całym szlaku) do Magurskiego Parku Narodowego. Wśród dzikich jego ostępów docieramy wreszcie na przełęcz Hałbowska (z tragiczną historią upamiętnioną mogiłą pomordowanych tu Żydów, na której zapalamy symboliczne znicze). Poniżej urokliwa Krempna z siedzibą Magurskiego Parku Narodowego. Ośrodek edukacyjny Parku to wspaniała lekcja przyrody, która daje pełny obraz tego co mijamy po drodze, a szlak prowadzi mozolnie dalej do Bartnego, gdzie nocujemy w bacówce PTTK. Turyści na szlaku to rzadkość (przez cały dzień nie udało się nikogo spotkać!) więc nasza grupa wzbudza ciekawość. Kolejny dzień to serce Beskidu Niskiego czyli niewielkie wioski jak Wołowiec – czarujące spokojem i ciszą, przydrożne krzyże jako niemi świadkowie historii i długie, niezbyt wysokie zalesione pagórki. Docieramy do Zdyni  (kolejnego punktu na mapie naszej wędrówki), która znana jest z festiwalu Łemkowska Watra, a nam kojarzyć się będzie z pensjonatem „U Zosi”, gdzie w niezwykłych warunkach odpoczywaliśmy po trudach kolejnego etapu naszej wędrówki. Pogoda dotychczas łaskawa – w kolejnym dniu przypomina nam zeszłoroczną deszczową tułaczkę po Bieszczadach. Trasa jest miejscami wymagająca, bo najpierw wejście na Rotundę (z niesamowitym cmentarzem wojennym z czasów I wojny światowej), a potem piętrzące się w niebo Kozie Żebro – mające „tylko” 847 m n.p.m. Na szczęście w  późno popołudniowych promieniach słońca docieramy po prawie 23 km do Banicy. Nasi gospodarze prowadzą tuż przy GSB gospodarstwo agroturystyczne – jest przytulnie, sielsko i domowo… Trudno się rozstać następnego dnia z piękną „Opalówką”, jednak szlak biegnie dalej, a my zbliżamy się do kulminacji czyli Jaworzyny Krynickiej, która widoczna ze stoków wzniesienia nad Mochnaczką, robi kolosalne wrażenie i rodzi pytania o wejście… Pogoda jednak sprzyja i po dotarciu do nieco jarmarcznej i krzykliwej Krynicy oraz odpowiednim odpoczynku ruszamy mozolnym podejściem do schroniska na Jaworzynie Krynickiej. To zdecydowanie najbardziej wyczerpujący fragment, jednak grupa idąca niezwykle równo wkrótce melduje się na naszym ostatnim miejscu noclegowym. Leniwy wieczór po wyczerpującym dniu i śpiewy z gitarą (jak co dzień) w promieniach zachodzącego słońca dają wytchnienie… Cóż – druga część naszej usianej przygodami wędrówki dobiega końca. Jeszcze tylko zejście do Wierchomli i oczekiwanie na bus, który bezpiecznie dowozi nas do Chorzowa. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że w przyszłym roku czeka nas kolejna przygoda na ścieżkach GSB prowadzących tym razem szczytami Beskidu Sądeckiego i Gorców…