Dla każdego coś trudnego

Wyprawy do łatwych nie należą, ale tym razem oprócz długich przejazdów, wysokich temperatur, monsunowych ulewa dołożyliśmy sobie zwiedzanie miejsc o trudnych nazwach. Maduraj, OK. Bułka z masłem (chociaż lepiej samopocz warzywkami) Ale co powiecie na Thanjavur, Thiruchchrappalli, Thiruvannamalai, Puducherry i Mahabalipuram. Każde inne, z bogactwem drawidyjskich świątyń, tych z pierwszych wieków AD i znacznie nowszych. Pondi, dawna kolonia francuska przypomniała naszym podniebieniom smak bagietek i aromatycznej kawy. Dziś ostatnie chwile nad Zatoką Bengalską w uroczej wiosce Mahabalipuram (jest też krótszą wersja dla leniuchów – Mamallapuram). Jeszcze parę krewetek, ośmiorniczek, kalmarów i wieczorem wsiadamy do pociągu, który zawiezie nas do Kolkaty. 1700 kilometrów i 29 godzin jazdy.

Na południowym skrawku Indii

Dalej już się nie da. Po raz pierwszy wyprawowe kończyny dolne stanęły na najdalej na południe wysuniętym punkcie Indii. Kannyiakumari albo Przylądek Komoryn (8st. N) to miejsce styku Oceanu Indyjskiego, Morza Arabskiego i Zatoki Bengalskiej. Jedyne w swoim rodzaju – dramatyczne i symboliczne. Tu spotyka się hinduizm, islam i chrześcijaństwo, oczywiście symbolicznie, choć tego dnia, także osobiście.

Kerala – Godzina W

Tempo wyprawy nie zwalnia, stąd korespondencyjne opóźnienia, za które przepraszamy. 29 lipca wylądowaliśmy w skąpanej palmową zielenią Kerali. Koczin, stare portugalskie miasto stał się punktem wypadowym w Góry Kardamonowe (nie mylić z tymi w Kambodży) i na wycieczki wzdłuż lagunowych brzegów i kanałów pośród pól ryżowych. Przesiedlismy się na luksusową barkę, gdzie dogadzano nam pyszną strawą i owocami. Tam, rocznicę Powstania Warszawskiego, oddaliśmy chwałę naszym Bohaterom, wraz z naszymi indyjskimi przyjaciółmi.

Z Gudźaratu do Karnataki

Radźkot to kolejny punkt (niezaplanowany), który dzięki naszym indyjskim przyjaciołom na chwil kilka odwiedziliśmy. Raj Kumar College, szkoła ufundowana przez Dźam Saheba – Dobrego Maharadżę dosłownie nas powaliła. Indyjska gościnność, przepyszna kolacja i oksfordzkie przestrzenie audytorium, dziedzińców, sal do nauki. Później nocny pociąg do 6-milionowego Ahmedabadu, kilka godzin zwiedzania i znów pociąg do Bhopalu – stolicy Madhia Pradeś i miejsca największej w historii katastrofy przemysłowej z 1984 r. (weszliśmy na teren fabryki koncernu Union Carbidge za niewielki bakszysz). Bhopl był naszym punktem wypadowym do Sanći (stupy buddyjskie z III w p.n.e.) i Bhibetki z malowidłami naskalnymi sprzed 9 tysięcy lat.
Do nowoczesnego Pune w Maharasztrze przemieściliśmy się oczywiście jako pasażerowie Indian Railways.
Górski kurort Matheran dostarczył nam doby termicznego odpoczynku po skwarach pierszych dwóch tygodni. A widoki Ghatów Zachodnich, kąpanych co kilkadziesiąt minut monsunową ulewą były przepyszne.
Dalsza podróż na południe Indii dostarczała kolejnych wrażeń i pozwalała na obserwację zmian w krajobrazie, szacie roślinnej, jak również całej społecznej sferze subkontynentu.
W stanie Karnataka zatrzymaliśmy się w Hassan, skąd przejechaliśmy do okolicznych miejscowości, z przepięknymi świątyniami dżinijskimi w Śwarambelagoli i hinduskimi w Haledibu i Belur.

Śladami polskich uchodźców

Niebywałe przyjęcie zgotowali nam nasi indyjscy przyjaciele w Dźamnagarze, mieście gdzie 75 lat temu znalazło schronienie ponad tysiąc polskich dzieci, które w 1942 roku opuściły sowieckie łagry i mimo niechęci Churchila zostały przyjęte przez maharadżę Nawanagaru, a później także przez innych władców indyjskich i tutaj znalazły bezpieczne schronienie, swój nowy dom, szkołę. Przez dwa dni pokazywano nam miejsca, o których (o zgrozo) w naszym kraju się nie pamięta, a przecież Indie udzieliły schronienia 37 tysiącom polskich uchodźców. Tu o pomocy potrzebującym opowiada się z uśmiechem i traktuje się ją jako normalną rzecz. Dziś mogliśmy jako Polacy, podziękować za serce jakim nas tu obdarzono, a córce Dobrego Maharadży osobiście oddać hołd za uratowanie przez jej ojca setek polskich istnień. Z tego co wiemy, nie uczynił tego do tej pory osobiście żaden polski prezydent ani premier. Trudno o komentarz. Wypada jedynie z tego miejsca wskazać kilku europejskim społeczeństwom, na czym polega człowieczeństwo. Pozdrawiamy, jak napisano na pamiątkowej tablicy w Balachandi, z Ludzkiej Ziemi.
P.S. W szkole wojskowej na terenie dawnego polskiego kampusu w Balachandi, na tablicach z najbardziej znanymi postaciami z historii i współczesności z dumą znaleźliśmy dwie postaci z Polski – Marię Skłodowską-Curie i Donalda Tuska.

Wyprawa opuszcza Radźashan

W szóstym dniu 17. Szkolnej Wyprawy Geograficznej opuszczamy pustynny Radźasthan, kierując się do Dźamnagaru w stanie Gudźarat. Właśnie zapakowaliśmy się do pociągu i za około 20 godzin powinniśmy dotrzeć do celu.
Indie powitały nas iście indyjskimi temperaturami. W monsunowej wilgoci i ciepełku zwiedziliśmy kilka miejsc Delhi, skąd przyjechaliśmy do Dźajpuru – Różowego Miasta, zachwycającego bogactwem pałaców, fortami i haveli – domami kupców. Była także przejażdżka na grzbietach słoni.
Stolicę Radźasthanu zwiedziliśmy razem z absolwentem Słowaka sprzed dwóch lat, Pawłem Siwkiem – studentem University of Birmingham, który odbywa praktykę w Ambasadzie RP w Delhi. Trzymamy się dobrze, uśmiech nie znika nam z twarzy, choć czasami nie jest łatwo.
Pozdrawiamy serdecznie, zapraszając na stronę www.peneplena.pl, na której juź wkrótce ukażą siepierwsze relacje i fotki.
P.S.
Słowak może być dumny ze swoich Absolwentów.